Piotr Drożdż
Ryszard Pawłowski 40 LAT W GÓRACH
Wywiad - rzeka
Już pierwsze zdania tej książki były dla mnie jak podróż w czasie, do roku 1976, kiedy razem robiliśmy Filar Bonattiego na Petit Dru. Pewnie gdybyśmy znali historię tej ściany, która w ciągu ostatnich 100 lat zupełnie zmieniła kształt wskutek ogromnych obrywów, to nie zaryzykowalibyśmy wejścia kuluarem zbierającym wszystkie lawiny. Ale mieliśmy szczęście i tej nocy nie spadł ani jeden kamyk. Kiedy się zagłębić w dalsze losy Ryśka, to widać, że jeszcze niejeden raz to szczęście ratowało mu życie. Ale taki jest ten nasz sport - nie należy mieć pecha...
Zamieszczony na końcu wykaz przejść wzbudził mój niekłamany podziw. Samych wejść na ośmiotysięczniki jest tam 16! Wprawdzie starałem się śledzić osiągnięcia Ryśka, ale dopiero zbiorcze zestawienie pokazuje, że jest to wspinacz z absolutnej czołówki światowej, będący nie tylko zawodowym przewodnikiem, ale też najwyższej klasy sportowcem. W dodatku takim, który ma na koncie sukcesy we wszystkim, co wchodzi w zakres alpinizmu - od skałek, przez jaskinie aż po góry najwyższe. Chociaż trochę żal, że nie ma wśród nich sukcesu na miarę tych, które stanowią kamienie milowe rozwoju alpinizmu, jak np. pierwsze wejścia zimowe na najwyższe szczyty, czy ściana klasy zachodniej Gasherbrum IV… Tu jednak szczęście go zawodziło, bo jak niewiele przecież brakowało, żeby takim sukcesem była południowa Lhotse. Szansą były też zimowe wyprawy na Makalu i Nanga Parbat, lecz niestety nie osiągnęły sukcesu. Ale Rysiek wspina się przecież dalej i może jeszcze nas zaskoczyć.
Mimo, że nie jest typowym solistą, ma też na koncie sporo przejść samotnych. A jego opis samotnej końcówki wejścia na Annapurnę znajdzie zrozumienie u wszystkich introwertyków ceniących sobie intymny kontakt z górami i naturą.
W "wywiadach-rzekach" nigdy do końca nie wiadomo ile jest wkładu Redaktora, wiele przecież zależy od tego, jakie postawił pytania, ale w rezultacie powstała książka, od której trudno mi się było oderwać. I nie tylko mnie, uzależnionemu od gór, lecz także moim kolegom z pracy, którzy nigdy się nie wspinali. Nie jest to bowiem tylko rozszerzona wersja wykazu przejść, ale książka poruszająca tematy interesujące każdego, jak sens i zakres ryzyka podejmowanego czy to dla sukcesu sportowego, czy dla samej przygody i adrenaliny, jak zachowania ludzi w obliczu zdarzeń dramatycznych i sytuacji skrajnych, kiedy konsekwencją podjętej decyzji jest czyjeś przeżycie lub śmierć. Pytania Piotra Drożdża nie tylko wydobywają najciekawsze fragmenty 40-letniej działalności górskiej Ryśka, ale też pozwalają mu wyrazić własny, niejednokrotnie polemiczny pogląd na różne, czasem kontrowersyjne sprawy i zdarzenia.
Podoba mi się bardzo wyraźne rozróżnienie między alpinizmem a innymi sportami. Że we wspinaniu niekoniecznie musisz być mistrzem, żeby czerpać z tego ogromną satysfakcję. Nieważne, czy pokonasz drogę w ciągu godziny, czy całego dnia, możesz mieć przygodę i przeżycia, których nikt ci nie odbierze i które trudno z czymkolwiek innym porównać. I wcale nie trzeba być młodym, co mnie, starszego od Ryśka, bardzo podbudowuje...
A optymistyczne jest to, że blisko 40 lat po naszym przejściu Bonattiego my się nadal wspinamy, podczas gdy Filara już nie ma. A więc jednak duch zwycięża materię!
Marek Pronobis